środa, 9 marca 2016

Zwiastun

No cześć mam tutaj dla Was taką małą zpowiedź, wiem że powinna być na początku ale miałam problemy techiczne, więc nooooo. Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na szczerą opinie  <3








sobota, 5 marca 2016

Rozdział I



Oto mój pierwszy rozdział mam nadzieje że Was nie zawiodłam :) Hope you like it.

Jestem zwykłą dziewczyną, która się często przeprowadza. To przez pracę mojego taty. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie to, że nie znoszę zmian. Mam na imię Lina, mam szesnaście lat i znowu się przeprowadzam. Jej.
-Lina, spakowana? - słyszę za drzwiami głos taty.
Teraz mam tylko jego. Jestem jedynaczką, a mama zmarła rok temu przez atak zwierzęcia.
- Tak, możesz wejść- odpowiadam.
- Jak się czujesz?...- Patrzę na niego tak, jakby zadał najgłupsze pytanie na świecie... i w sumie to prawda, ale chyba sam się zorientował.
-Tak, wiem, głupie pytanie, ale sama rozumiesz, że nie mogę rzucić tej roboty.
- Tak wiem, nic mi nie będzie, przyzwyczaję się.- Czuję na sobie jego zaniepokojone  spojrzenie. - Naprawdę, nie martw się. - Podchodzę do niego i go ściskam, a on odwzajemnia uścisk.
- Chodź, zapakujemy samochód - proponuje, a ja się uśmiecham i podnoszę parę kartonów. Po kilku godzinach noszenia rozmaitych pudeł i pudełek, byliśmy spakowani i siedzieliśmy w samochodzie.
- Gotowa? - Tata spogląda na mnie niepewnie.
- Tak - uśmiecham się ze sztucznym entuzjazmem. - To gdzie się wybieramy ? - pytam zaciekawiona.
- Baconhills - odpowiada z uśmiechem, wyczekując kolejnego, jak się potem okazało, kluczowego pytania.
- A na ile tam zostaniemy ? - pytam, oczekując typowej odpowiedzi - takiej, jak sześć miesięcy czy dwa do trzech albo i nawet parę tygodni.
- Możliwe, że na stałe - zaskoczył mnie. Czuję, że się przestraszył moim milczeniem.
- Serio?!?!?! - krzyknęłam tak głośno, że zagłuszyłam radio.
- Hahaha! Tak, serio - zaczęliśmy się razem śmiać. Następne parę godzin zleciało nam na rozmowach i słuchaniu Kelly Clarkson. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś mną potrząsa. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam mojego tatę.
- Jesteśmy na miejscu.
Widzę, jak się uśmiecha. Musiałam zasnąć, bo nie pamiętam, jak się tu znaleźliśmy, ale otwieram drzwi i wysiadamy z samochodu. Otwieram oczy ze zdziwienia, bo przede mną stoi śliczny, mały domek.
- Jest śliczny - oznajmiłam
- Cieszę się, że ci się podoba. Wejdźmy do środka.
Kiedy otwieram drzwi, zamieram ze zdziwienia, ponieważ dom jest urządzony w bardzo przytulnym, ale nowoczesnym stylu. Od razu kieruję się na piętro, gdzie, jak się okazuje, jest tylko mój pokój i łazienka, co oznacza, że całe piętro należy do mnie. Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach.
- Jeszcze jedną sprawa, co do szkoły... - No tak - nowa szkoła - dasz radę pójść w poniedziałek czy...
- Tak - przerwałam mu. - Im szybciej, tym lepiej.
- Okej, rozumiem - uśmiechnął się z ulgą. - To ja cię zostawiam. Dobranoc.
- Dobranoc tato - odpowiadam, po czym mocno go przytulam i szepczę - Dziękuję.
- Nie ma sprawy - mówi i schodzi na dół, a ja otwieram drzwi i wchodzę do pokoju, gdzie zauważam pełno kartonów... No tak, tata musiał je tu wnieść, jak spałam. Od razu zabieram się za rozpakowywanie. W pierwszej kolejności muszę rozwiesić ubrania. Moja garderoba składa się w większości z czarnych, szarych i białych ubrań. Potem zaczynam rozwieszać na ścianach moje zdjęcia i rysunki. Uwielbiam rysować i fotografować przyrodę oraz zwierzęta. Rozpakowanie zajęło mi trzy godziny, ale co tam, jutro jest niedziela, więc się wyśpię. Patrzę na zegarek w telefonie i widzę, że jest północ, więc stwierdzam, że pójdę się wykąpać. W drodze do łazienki zgarniam ze sobą piżamę... O ile w ogóle tak można nazwać o wiele za duży t-shirt i spodenki, no ale cóż, tak mi jest wygodnie. Nie znoszę tych wszystkich kwiecistych piżamek. Na mojej koszulce za to widnieje napis "życie to nie życie".  Tak więc wzięłam prysznic,  przebrałam się w piżamę i z jeszcze mokrymi włosami położyłam się spać. Po godzinie wiercenie się stwierdziłam, że nie zasnę, więc zgarnęłam zeszyt do rysowania, usiadłam na parapecie i otworzyłam okno. Uderzyło we mnie chłodne powietrze i zapach lasu, nad którym świecił się piękny księżyc w kształcie rogalika. Widok był cudowny, większą szczęściarą być nie mogłam, od razu więc zaczęłam szkicować las w świetle księżyca, a szelest drzew zadziałał uspokajająco i po jakimś czasie poczułam się śpiąca.  Wstałam z parapetu i zamknęłam okno, a potem odłożyłam zamknięty zeszyt na biurku i poszłam do łóżka. Następnego dnia obudził mnie powiew wiatru... Moment, powiew wiatru? Przecież zamykałam wczoraj okno! Zerwałam się z łóżka i podeszłam do okna. Było otwarte. Szybko przez nie wyjrzałam, ale nikogo nie zauważyłam. Może tata je otworzył. Mimo że to do niego niepodobne stwierdziłam, że potem się go spytam. Zamknęłam okno i podeszłam do szafy, żeby wyciągnąć ciuchy do biegania, potem poszłam do łazienki się ogarnąć. Związałam włosy w kok i już miałam wyjść z łazienki, gdy nagle usłyszałam huk.

sobota, 19 września 2015

Prolog

Prolog

Witam wszystkich którzy trafili na mojego bloga i mam nadzieję, że Was zaciekawię i zostaniecie ze mną do końca. Zachęcam do komentowania. A teraz, nie przedłużając, zapraszam do czytania. Hope you like it . 



Miłość-na pozór zwykłe słowo, ale jakże ważne w naszym życiu. Każdy postrzega ją inaczej - dla jednych to wiosna, rozkwitające kwiaty i potajemne spotkania na łące. Dla innych to mnóstwo spacerów w lesie pośród liści, bądź skradanie pocałunków w deszczu. Niektórzy postrzegają miłość jako lato: szum fal i promienie słońca, jak randki w chłodnych kawiarniach. A dla innych jest jak zima... Samotne zimne noce i płatki śniegu nie znoszące ciepła ludzkiego ciała - inaczej nieszczęśliwa miłość.

Śmierć - kolejne przerażające słowo, na którego dźwięk ludzie się krzywią i robią zniesmaczoną minę. A co, jeśli śmierć dla niektórych jest czymś więcej niż zakończeniem życia, a wręcz przeciwnie - jego nowym początkiem? Co, jeśli inni widzą w śmierci drugą szansę i zamiast pochłaniającej ich ciemności, widzą zbawicielskie światło. Większość ludzi na samą myśl o śmierci krzywi się, a Ci, którzy się uśmiechają, są uważani za szaleńców. A co by się stało, gdyby w rzeczywistości było na odwrót i szaleńcy stali się normalni? Co jeśli śmierć nie jest śmiercią?